poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wybór metody pisania (1)

Wybór metody pisania to jedna z najważniejszych decyzji, jaką podejmujemy zanim tak naprawdę przystąpimy do pracy. Często jest jednak podejmowana szybko i pochopnie, na zasadzie "jakoś to będzie". To znaczy, że nie chcemy zbytnio roztrząsać - fundamentalnego dla nas -  problemu:

- Jak zdobyć czytelników, aby przyciągnąć ich na dłużej?

...bo jesteśmy zbyt pochłonięci naszym nowym "tematem". Jest to błąd początkujących pisarzy, błąd niecierpliwości. Robiąc w ten sposób, popełniamy co najmniej dwa podstawowe błędy, które wynikają z tego pierwszego, i działają na niekorzyść naszego tekstu.

1. Przede wszystkim - nie pozwalamy na to, aby nasz pomysł dojrzał i dzięki temu niejako sam "podpowiedział" nam, jaką technikę pisania najlepiej wybrać. W tym momencie pisania rodzi się najwięcej niedopatrzeń i słabości, które ktoś na pewno szybko "wyłowi" i skrytykuje, jeśli za bardzo pośpieszymy się z publikacją. Doświadczyłem tego niedawno, czytając pewne opowiadanie. Autor wymyślił frapującego bohatera, którego dziewczyna to pojawia się, to znika - w zależności od fazy przeżyć po przyjętym przez bohatera narkotyku. Problem w tym, że to znikanie było nieuzasadnione i nielogiczne: chłopak już na początku opowiada, jak to koledzy zazdroszczą mu "fajnej laski". Nie mogła zatem tak po prostu zniknąć, zostawiając obojętnych na to dziwne zjawisko kolegów bohatera.

2. Po drugie - pośpiech nigdy nie jest wskazany przy pisaniu (chyba, że mówimy o relacji, ale to już inna bajka). W dobrej literaturze to, o czym piszemy (czyli treść całej historii) jest tak samo ważne jak to, w jaki sposób ta historia zostanie opowiedziana.  Śmiem nawet twierdzić, że twórcy z najwyższej półki potrafią tak wykorzystać środki pisarskie, iż czytelnik będzie wiernie podążał za opowieścią, zapominając, że tak naprawdę cała historia jest banalna i nic ich nie obchodzi. Tak potrafił robić chociażby Joyce, snując przez całego grubawego "Ulissesa" bajkę o tym, jak pewien facet błąka się nocami po Dublinie.
   
 "Temat" wydaje się nam super ciekawy i zajmujący (i często tak właśnie jest), więc spieszymy się z pisaniem, bo chcemy szybko podzielić się naszym "odkryciem" z innymi. To jest naturalny odruch, najbardziej oczywiste zachowanie u pisarza, który przecież też jest zwierzęciem stadnym! Ale nie daj się skusić! Czytałem już całe mnóstwo opowiadań kryjących w sobie istne skarby intelektu i pomysłowości - ale ich autorzy nie zadali sobie trudu nad przepracowaniem tematu i w konsekwencji go zniszczyli.

Sam jestem zwolennikiem pisarstwa organicznego, to jest takiego, które wypływa bezpośrednio z przeżyć, wrażeń i odczuć naszej psychiki i ciała. Otóż polega to właśnie na zgłębianiu i analizowaniu wszystkiego tego, co skłania nas do pisania. Już wyjaśniam, o co chodzi.

Początkujący pisarz często nie stawia sobie pytania, dlaczego tak naprawdę pisze. A jest to pytanie podstawowe, od którego powinien zacząć. Jeśli zadamy sobie ten trud stwierdzimy, że człowiek w zasadzie zawsze pisze o emocjach i wrażeniach. (Tak przynajmniej dzieje się w dobrej literaturze). I pytanie następne: dlaczego postanowiłem zająć się tym, a nie innym uczuciem? Dlaczego wydało mi się tak zajmujące, takie ważne? Chodzi tu o przeżycia osobiste, które analizowane zawsze doprowadzają nas do konkretnej wiedzy, często wiedzy o sobie. I właśnie ta wiedza to element, który wzbogaci nasze pisanie.

Jeśli więc nie masz analitycznej natury, nie lubisz znać podłoża danego zjawiska, a do tego - niezbyt interesuje Cię zgłębianie własnych przeżyć (o ile takie istnieją), to raczej nie będziesz dobrym pisarzem. To jasne, że każdemu wydaje się, iż to właśnie jego wrażenia i odczucia są najbardziej zajmujące; jego emocje są tymi najważniejszymi. Może tak jest, ale niestety nazbyt często okazujemy się fałszywymi prorokami. Po ochłonięciu, nabraniu dystansu to, co zdawało nam się unikalne i rzadkie jak diament, okazuje się być pospolitym, przerabianym już setki razy banałem. 

Oczywiście, nie popadajmy w skrajności. Zbyt długie analizowanie powoduje, że przedmiot naszych zabiegów traci początkową świeżość, nabiera niepotrzebnego balastu słów. Robiąc notatki, zapisując pierwsze pomysły i redagując szkice, używajmy form zwięzłych i skrótowych, oddających samą esencję. Potem rozpiszemy się do rozmiarów, które nas zadowolą.

Podsumowując: tym, co najbardziej zajmuje przeciętnego czytelnika są emocje i przeżycia, z którymi może się zidentyfikować. Ten zaś efekt osiągniemy tylko podejmując świadome decyzje co do technik i metod warsztatowych, stanowiących całą gamę środków przyciągających odbiorcę. Emocje, które w formie pierwotnej mają walor świeżości i nowości, po "obróbce" zyskują dodatkowo uniwersalność - czyli to, o co nam chodzi.

Emocje i wrażenia, które subiektywnie są ważne, nabiorą znaczenia dopiero poprzez swą uniwersalność - a to jest z kolei funkcją naszej sprawności warsztatowej. Przykładowo: porzucenie przez dziewczynę jest doświadczeniem, które dotknęło chyba każdego mężczyznę; ale musimy sobie zadać pytanie:

- Co takiego ciekawego jest w mojej historii, że fatyguję innych, aby raczyli zwrócić na nią uwagę? 

Większość początkujących pisarzy na samym doświadczeniu (subiektywnym przeżyciu) niestety poprzestaje. Zadowalają się wąską perspektywą własnych doznań, uważając, że są dostatecznie zajmujące, aby przyciągnąć odbiorcę. I postępują tak, jak zdecydowana większość ludzi: ograniczają pole widzenia do pięciu centymetrów od swego nosa.

Podczas, gdy dopiero na szóstym centymetrze zaczyna robić się ciekawie.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz