Zazwyczaj,
kiedy przydarza nam się scena jakby żywcem wyjęta z kina akcji,
kwitujemy to prostodusznym stwierdzeniem, że czasem życie naśladuje
wymyślone fabuły. I przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Ale jego
przypadek oznaczał coś więcej. Wyglądało na to, że życie "wkroczyło" na
czekające nań, od dawna wyżłobione koleiny, i że niczego nie
naśladowało - a robiło coś dokładnie odwrotnego: realizowało
przewidziany i oczekiwany scenariusz. Zdawał sobie sprawę, że takie
myślenie stawia go niebezpiecznie blisko schizofrenii. Lecz było to
doświadczenie przemożne: zaplanowana psychoza.
Jeśli
przyjąć rozumowanie niektórych psychiatrów, że schizofrenia nie jest
niczym innym, jak przejściem do odmiennej rzeczywistości (dla chorego
nie mniej realnej), to jemu przytrafiło się właśnie coś takiego.
Zdarzenie, samo w sobie nieprzyjemne, którego bał się jak nocnej zmory,
okazało się w skutkach nieomal dobroczynne: nagle doznał przebudzenia,
jakby otrząsnął się z letargu. A przy tym porównanie filmowe było nie od
rzeczy. Bo czy nie po to ogląda się filmy - aby zajrzeć do czyjejś,
skrzętnie ukrywanej, prywatności, wedrzeć się do sypialni, uchylić
zasłony, które zazwyczaj są zasunięte?
-
Jak chcesz, to rozłożę nosze - odezwał się nagle sanitariusz. Pogryzał
bułkę z makiem, zanurzając ją w jakimś tanim jogurcie. - Nie wyglądasz
zbyt wyraźnie.
- Dzięki, wytrzymam - odpowiedział. - Smacznego.
Zamyślił
się znowu. W wyobraźni stanęła mu ładna żona sąsiada, a następnie
troskliwa starsza pani, z jej niespokojnymi, ciekawie otwartymi oczami.
Wścibskie, wszędobylskie babsko, pomyślał nagle. Konia z rzędem temu,
kto odpowie, po co mnie tak prześwietlała; po co zadawała mi dwa razy to
samo pytanie. No i ten niepotrzebny telefon na policję...
Teraz
pewnie siedzą wokół stołu i plotkują na mój temat, myślał dalej. I Bóg
jeden wie, co o mnie myślą. Jakie wrażenie pozostawiłem po sobie? Jak
mnie ocenili? Czy pozwolili mi wierzyć we własną legendę, a prywatnie i
tak wiedzą swoje? A może uważają, że cała ta historia, mimo swej
niezwykłości, i tak jest mniej dziwaczna ode mnie?
Karetka
zajechała pod szpital, gdzie na każdym kroku był pytany o imię i
nazwisko i musiał podpisać jakieś papiery. Zanim odesłano go do
okulisty, trafił do dość dużej sali, której ogromną część zajmował
nowoczesny tomograf komputerowy. Kazano mu zdjąć buty i położono na
czymś w rodzaju szuflady, pouczając, aby w czasie badania pod żadnym
pozorem nie poruszał głową. Jakiś mężczyzna unieruchomił go specjalnymi
uchwytami, a potem powoli wjechał w podświetloną tajemniczym fioletowym
światłem czeluść. Będąc w środku, przypomniał sobie, że ma przepocone, w
dodatku dziurawe skarpetki, i musi nieprzyjemnie pachnieć - jeśli nie
całodniowym zmęczeniem, to aktualnie przeżywanym stresem.
Jakiś
facet stwierdził, że szczęki są w całości, to samo z pozostałymi kośćmi
twarzoczaszki. Dostał swoje zdjęcia i wysłano go na dół, do szpitalnego
fotografa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz