wtorek, 21 kwietnia 2015

Bohaterski sąsiad (6)

Była to właściwie zwykła szpitalna sala. Po obu stronach stały na obrotowych kółkach dwa łóżka, z czego jedno było zajęte. Na wózku siedział jakiś włóczęga, z którego unosił się typowy słodko-zgniły zapach. Nie mniej typowe było to, że smród tego rodzaju stawał się coraz wyraźniejszy i z każdą minutą bardziej nieznośny.

Usiadł w pobliżu okna, aby odciąć się w miarę możności od tego, na co skazywała go ta dziwna noc. Ale zapach amoniaku i choroby rozchodził się po sali niczym podstępny cień. Myślał o tym, co będzie robił po powrocie do domu; marzył o zwykłym obiedzie z frytkami i piwem, ciepłej kąpieli, telewizorze oświetlającym salon błękitnym, rozedrganym światłem. Wszystko to, wśród obłędnego korowodu dzisiejszych wydarzeń, zdawało się tak odległe, że aż niedorzeczne. Oddalenie przystroiło codzienność w rzadkie klejnoty, a tęsknota przekształcała ją w nieosiągalną idyllę. Ale czy to Elizjum z wygodnym łóżkiem i pilotem, kuchenką mikrofalową i rytualną poranną kawą obroni się samo?; czy zdoła zachować dawny urok i niewinność? Czy ta przewidywalna, mieszczańska stabilizacja, ten nudny dostatek nie zawierał w sobie nuty rozpaczy, która teraz, po powrocie "na stare graty", uderzy go ze zdwojoną siłą? I czy, na zasadzie przekornej ironii losu, którą wyczuwał podskórnie, jego pragnienie zachowania dawnego życia nie było przypadkiem desperacką próbą zniszczenia tej szansy - szansy, którą była cała ta zwariowana noc?




Nagle jego ruminacje przerwały odgłosy czkania i bekania śmierdzącego jegomościa. Z początku wyglądało to na atak refluksu, ale jego cierpienia stopniowo zmieniły się w coś w rodzaju złośliwych nudności. Patrząc na tego strasznego człowieka miało się wrażenie, że zaraz zwymiotuje - ale w ostatniej chwili w jakiś tajemniczy sposób uspokajał się, tylko po to, by narastanie ohydnego procesu zaczęło się od nowa. Jednak, o ile sama fizyczność tego widowiska była odrażająca, o tyle wygląd, a zwłaszcza twarz włóczęgi, była czymś w najwyższym stopniu niepokojącym: patrzył on w jakiś bezmyślny, ptasi sposób, jakby jego męki dotyczyły kogoś innego; patrzył wzrokiem żyjącego nawozu. Nudności, które raz po raz wstrząsały jego ciałem, wydawały się jedynym przejawem życia, życia, które wypełzało na twarz swego żywiciela bez jego wiedzy, a nawet wbrew niemu. Na krótką chwilę zawładnął nim pewien dziwny pomysł (że mesjasz w dzisiejszym świecie przybiera postać starego katatonika, zastygłego gdzieś w kącie), zawładnął i przepadł, wygnany przez nieludzkie zmęczenie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz