czwartek, 23 kwietnia 2015

Bohaterski sąsiad (8)

Nadeszło lato i upały. Małżeństwo sąsiadów, zaalarmowane lipcowymi ulewami, zabrało się do naprawy dachu, i było to jedyne wydarzenie godne zapamiętania w tym czasie. Bohaterski sąsiad wdrapał się do góry zaopatrzony w wielki ławkowiec i wiadro smoły, asekurowany przez żonę, która potem cierpliwie mieszała mazidło. Z cichym uwielbieniem śledził jej zwinne ruchy i to, jak wpierała się stopami w nierówności spojeń, aby nie spaść na dół. W tym czasie sąsiad zdzierał starą, popękaną papę (najgorzej było przy kominie) i co chwilę prosił Audrey o podanie jakiegoś narzędzia. Później, już przy wbijaniu gwoździ, ona gorliwie podawała mu podkładki.




W niedzielę upały przybrały na sile. Wydawało się, że wszystko traci swoje kontury, a jedne przedmioty przechodzą w drugie, nie dyscyplinowane przez prawa fizyki. Było tak gorąco, że nawet muchom odechciało się latać.

Opuścił swoje kuchenne obserwatorium i poszedł do siebie, aby poczytać. Wertował "Łuk triumfalny" Remarque'a, mając za podkład nokturny Chopina, ale szybko stwierdził, że nie był to dobry pomysł. Muzyka Chopina nie nadawała się na tło; uporczywie wybijała się na plan pierwszy i zakwitała na uszach, a jej zmienne tempo wyprowadzało go z równowagi i sprawiało, że gubił wątek. Była to zakąska, która zuchwale pragnęła zostać daniem głównym; tapeta, która zastępowała obrazy.

Wrócił do kuchni, aby napić się pepsi. Otwierając lodówkę zauważył, że sąsiad opala się przed domem na leżaku. Audrey tym razem została w domu. Delektował się zimnym napojem, wystawiając na widok tylko górną część twarzy, jak żaba albo hipopotam. Stwierdził, że sąsiad nie ma żadnej lektury ani nawet gazety; wystarczało mu samo słońce, w którym kąpał się z zastygłym rozkosznym uśmieszkiem na ustach. "No tak - pomyślał - oto wymarzona pogoda dla mieszczucha. Skwierczeć jak kawał mięsa na patelni, rozpuszczać swój mózg i trwać w błogim idiotyzmie. Pływać we własnym sosie i zapominać, gdzie jest granica moje-twoje - oto idealny relaks i wypoczynek."
Było jednak coś, czego nie zauważył od razu: telefon komórkowy, który tamten odłożył w zasięgu ręki. Teraz sięgnął po niego i wysłał wiadomość do żony, co można było poznać po dyskretnym uśmiechu.

"I mimo tych kilku metrów, jakie ich dzielą - myślał zazdrośnie - ślą sobie wiadomości. Zupełnie jak niedojrzałe dzieciaki, jak nudzące się nastolatki..." Poszedł do pokoju, aby dłużej nie odczuwać zapośredniczonego wstydu i zmieszania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz